In-Yun to koreańskie przekonanie, że ludzie zbliżają się do siebie, bo ich dusze poznały się w poprzednich wcieleniach. Nora (Greta Lee) i Hae Sung (Teo Yoo) dorastali razem w Korei Południowej. Rozdzieleni przez los jako dzieci, odnajdują się po latach dzięki mediom społecznościowym. W końcu miłosna i migrancka odyseja zaprowadziła oboje
Miałem taką myśl wychodząc, że pewnie ten film nie spodoba się ludziom, którzy na ten przykład żyli tylko z jedną osobą całość życia i nie doświadczyli podobnej rozterki w stopniu chociaz minimalnym - wtedy dużo łatwiej rezonować z niedopowiedzianym emocjami.
Na plus jeszcze poruszenie tematu wielokulturowości...
Film ma dla mnie niezwykły urok, jest pretekstem do przypomnienie sobie swoich najważniejszych relacji, zauroczeń, nastoletnich miłości. Oczywiście nigdy nie dowiemy "co by było gdyby..." Ale spotkania po latach są tak kuszące. Wspaniałe dialogi.
Ten film nie powinien się aż tak podobać, bo to naprawdę prosta, nieskomplikowana opowieść o niespełnionej miłości, bez zawiłości i psychologicznych głębi. Ma jednak w sobie emocjonalny ładunek (kojarzący mi się z Przed wschodem słońca Linklatera) zbudowany na doskonale napisanych dialogach i malowniczych, pięknych...
Nie rozumiem wielkich zachwytów nad tym filmem. Co do plusów to jest on pięknie podany, świetnie patrzy się na te przesiadkę między Seulem a Nowym Jorkiem, aktorzy byli rewelacyjni, ale to tyle...
W realnym życiu całe to spotkanie i jego przebieg to rzecz nie do pomyślenia, mąż praktycznie w tym uczestniczący bez...