Dobrze skonstruowany kryminał o nieprzeniknionej do samego końca akcji i fabule. Dość dobre aktorstwo (zwłaszcza wrażenie robi Mike Mazurki) i sugestywna muzyka (ale jestem fanem pracy Roya Webba więc tu mogę być stronniczy). Film ma wszystkie elementy i obowiązkowe postaci klasycznego mrocznego kryminału. Wykorzystuje sugestywnie triki filmowe np. w retrospekcjach, przywołaniach snów i majaków bohatera.
Jednak z ekranizacji Chandlera z tego czasu zdecydowanie wyżej oceniam "Wielki Sen" z Bogartem i Bacall. Marlow w wersji Powella jest mniej intrygujący, mniej pewny siebie i cyniczny. Czasem wydaje się kompletnie zgubiony i bezbronny. W filmie zdecydowanie brakuje wartkich, nieco sarkastycznych dialogów, ripost, słownych utarczek i specyficznego erotycznego napięcia w relacji bohaterów, jakie mamy w "Wielkim Śnie". Mimo to wart zobaczenia.