film niby miły i lekki w odbiorze, ale chyba jak dal mnie aż nazbyt "cieplusi", że użyję takiego sformułowania. główny cel- pokrzepienie serc, i zapewne u wielu widzów spełni to zadanie, mnie jednak pod koniec juz nieco znużył. pochwała zycia wywiedziona od tematu śmierci, ale miejscami nazbyt już nachalna i ocierająca się o pretensjonalność. plusem jest obsada: Bates, Lange, Allen, Skerrit - ich kreacje sporo wnoszą do tego filmu, choć z pewnością do wybitnych nie należą, po prostu przyzwoite. obejrzeć można, wielkiej refleksji nie będzie, bo wszystko to już gdzieś było i twórcy zmuszeni są operować banałami. przede wszystkim dla tych co lubią się wzruszać i porozczulać.
Podpiszę się pod twoją opinią. Film "drogi" dobrze ułożony, ale trochę brak tego pazura z "Thelmy..."
Według mnie 7/10. Bardzo dobrze zrobiony, z powolną leniwą, ale wciągającą fabułą, świetnymi zdjęciami i genialym aktorstwem. Na bardzo dobry nie zasuguje, bo nie porwał mnie w jakiś szczególny sposób. Jednak spełnia wszystkie kryteria kina drogi. Przyjemnie się go ogląda, chociażby ze względu na piękne kalifornijskie krajobrazy. 6 to za mało, bo nie jest tylko "niezły", 8 za dużo, bo nie jest "bardzo dobry", więc wydaje mi się, że 7 to dobra ocena.