Po opisie - czy tylko mi skojarzył się z "Krainą Chichów" Carrola? - po McKellenie w obsadzie spodziewałam się czegoś lepszego. Liczyłam na zręcznie nakręconą opowieść, połączenie "Przerwanej lekcji muzyki" czy też "Lotu nad kukułczym gniazdem" z "Mostem do Therabitii", a wyszedł film nużący,po prostu słaby. Do końca dotrwałam, bo nie zwykłam kończyć oglądania w połowie. Cóż, pomysł ciekawy był, niewątpliwie...
Jeszcze słówko na temat aktora grającego główną rolę i aktorki grającej jego lubą - niesamowicie irytująca parka.
3/10