Początki ciekawe, jednak z biegiem czasu narasta podejrzenie, że się marnuje czas na tę opowieść. A jak już ktoś się uprze i wytrwa do końca (przestrzegam przed powtórzeniem tego błędu), może odnieść wrażenie takie, jak w tytule mojego postu.. Absolutnie nie przekonały mnie rzekome - wydumane jak dla mnie - dramaty matki i córki. Życie nieudane na własne życzenie. Pod koniec postaci te budza wręcz odrazę, zarówno pod względem estetycznym jak i ...moralnym, niech będzie (zachowanie wobec Jackie). Film przygnębiający i irytujący zarazem. Plus to oczywiście gra odtwórczyń głównych bohaterek. No i brawa dla scenografa. Dla mnie jednak to za mało. Sama historia nie wnosi nic, ale to nic w moje życie. Choć, jak wskazują poprzednie posty, można mieć zgoła odmienne wrażenia.
Czasami w docenieniu ego filmu pomaga obejrzenie oryginalnego dokumentu, na którym bazuje. Można się wtedy przekonać, że te dramaty wcale nie były wydumane. Polecam serdecznie!
Rzecz w tym, że nie każdy taki dokument oglądał, a skoro film jest tylko dla "wybranych" no to cóż, to za film?
Ja osobiście o paniach nie wiedziałam nic, nawet z okładki płyty nie mogłam zaczaić o co chodzi , bo wszystko wskazywało na to, że ja już jestem otrzaskana w tej historii że ho ho. Dlatego przez pierwszą godzinę chciało mi się śmiać z absurdu tego filmu, potem zaczęło być interesująco, a w końcu przyszło naturalnie przerażenie i niesmak.
Druga połowa znacznie poprawiła większość błędów, ale nadal nie potrafiłam i nie potrafię zgodzić się z myśleniem małej Edith.
A ja uważam, że film jest bardzo porządnie zrobiony. Wydumane problemy matki i córki dla mnie są zjadliwe i to bardzo. Takie właśnie prowadziły życie kobiety w latach 40, 50. Albo robiły karierę na scenie, albo w biurze, albo w kuchni, dlatego mała Edith mogła czuć niemoc i irytację z nieudanego życia.
W każdym razie aktorki zagrały rewelacyjnie, a film do lekkich nie należy, więc fajerwerków nie ma się co spodziewać.