Szczerze mówiąc, nie wiem co mam sądzić o tym balecie.
Barysznikow jest absolutnie fantastyczny, nie będę tu już wylewać zachwytów na jego temat, gdyż każdy wiedzieć powinien, że to tancerz absolutnie niesamowity. Ta lekkość, technika... Zdecydowanie jest on najważniejszym elementem, dla którego balet ten warto obejrzeć.
Za to co do pani Gelsey Kirkland mam spore zarzuty. Momentami tańczy kompletnie nieprecyzyjnie i zdarza się też, że jej ruchy nie zgrywają się z muzyką, brak jej jakiejkolwiek lekkości... O aktorstwie już nie wspomnę, naprawdę. To, jak ona gra, wygląda jak jakaś wielka groteska.
Abstrahując od tańca, przygotowanie muzyki też pozostawia wiele do życzenia. W 'Walcu Śnieżynek' chór po prostu fałszował i wciąż był pod dźwiękiem. W innych częściach najwidoczniej zapomniano o pewnych ważnych zmian metrum, w Pas De Deux brakło wyraźnego zaznaczenia kontrabasu pod koniec. I czemu postanowiono, tak ot, pominąć Arabski Taniec?
I o ile sam w sobie nietypowy Pas De Deux z motywem 'walki' Księcia i Drosselmeyera o Klarę mnie absolutnie urzekł i oczarował, Taniec Cukrowej Wróżki w wykonaniu... Klary (?!) kompletnie mnie zawiódł (1. był tragiczny technicznie, 2. a gdzie Wróżka?!)
Trudno mi więc wypowiedzieć się jednoznacznie na temat tej aranżacji. Dochodzę do wniosku, że jedynymi plusami tego wykonania są Barysznikow i fantastyczne Pas De Deux. Te elementy oczarowały mnie do tego stopnia, że daję 6/10. Bez Barysznikowa pewnie ten 'Dziadek...' dostałby ode mnie 2/10.