Nigdy nie byłam orłem w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek i zawiłych intryg ale tu poziom zawiłości osiągnął najwyższy stopień. Jakoś tak.. od połowy ciężko było mi oglądać fabułę, która jest tak cholernie pogmatwana, a ja niewiele z niej rozumiem. I choć próbowałam zachęcać się piękną Lauren Bacall, Marthą Vickers oraz genialnym Bogartem, to nie, nic tu nie pomogło. Oczywiście klimat filmu świetny, mglisty, ponury. Duet Bacall-Bogart nasiąknięty namiętnością. Podobno ekipa kręcąca film, nigdy nie widziała tak autentycznego pożądania. Mimo to, film mnie zawiódł i niestety bardzo znużył.
Miałem napisać coś w podobnym tonie. Film jest rzeczywiście zagmatwany, nudny i trochę przydługi. Klimat nie ratuje fabuły. Dodatkowo irytujący jest dla mnie motyw robienia z Bogarta bożyszcza kobiet. Myślę że nawet jak na standardy lat 40-tych nie był on zbyt przystojny. Ciekawe czy taki wizerunkiem był celowo kreowany, żeby np młode dziewczyny zachęcić do zainteresowania starszymi panami?
No to podjąłeś temat na długą dyskusję. Najlepiej zapoznaj się z systemem studyjnym, jaki wówczas obowiązywał i z emploi, statusem Bogarta. Łatwiej wtedy zrozumieć dlaczego jemu powierzono taką rolę i już z tym swoim płaszczem i fedorą wciąż jest utożsamiany po 80 latach. Wyższych i przystojniejszych aktorów z tamtych lat bez problemu można wymienić, ale wielu z nich nie ma tego statusu.
Książka też jest zagmatwana, przeszła do legendy, ale prawdą jest, że Chandler później pisał znacznie bardziej "przejrzyście" niż podczas książkowego debiutu. Wczesniej tworzył opowiadania i chyba nie do końca ogarnął format powieściowy, ale "Głęboki sen" nadrabia klimatem, i tak zostając klasykiem literatury kryminalnej.