Ciekawa jestem, czy waszym zdaniem nominacja za "Zaborczą miłość" była zasłużona? Czy ta
rola w istocie jest aż tak kiepska?
Przyznam szczerze, że sama nie oglądałam tego filmu, ale choćby z samej ciekawości, jeśli będę
miała okazję, się skuszę, żeby ocenić Jessikę...
wg mnie rola sama w sobie nie była zła. ale jeśli zagrała ją Jessica Lange to powiedzmy, ze mogła być lepsza. To taka aktorka od której dużo się oczekuje, przez wzgląd na to, co pokazywała wcześniej (później zresztą też).
Idę o zakład, że w 1999 było wiele gorszych ról zagranych przez wiele gorszych aktorek, o pseudoaktorkach nie wspominając. Wg mnie ta nominacja była za zły wybór. za to, że zagrała w kiepsko przyjętym filmie.
Zwróćcie uwagę, ze wielu wielkich aktorów ma na koncie nominacje do maliny. Al Pacino, Laurence Olivier, Marlon Brando, Shirley MacLaine, Anthony Hopkins to tylko niektórzy z nich. W gronie nominowanych znajdziemy całe mnóstwo laureatów Oskarów i innych nagród. I jak ich porównać z Adamem Sandlerem czy Kristen Stewart, którzy jak dotąd niczego nie pokazali? Karkołomne zadanie.
Maliny to żart, a gdy w gronie "wyróżnionych" znajdzie się kilka wielkich nazwisk to od razu robi się jeszcze weselej, prawda?
Różnica między jednymi i drugimi jest taka, ze jedni śmiesznie "grają", a inni decydują się zagrać w gniocie.
I wydaje mi się, że to najlepsza interpretacja Malin - jako ostrzeżenie, że "nie tędy droga" albo "stać Cię na więcej".
Inna sprawa, że czasami aktor ma wybór zabrać w gniocie albo nie zagrać wcale...
bywa i tak! przykład? jedna z moich ulubionych Pań z kina lat 70. - Faye Dunaway. Kiedyś kilka razy źle wybrała i niestety ciągnie się to za nią po dziś dzień. A talent ogromny...