Cenię talent Meryl Streep i nie jest moim celem wszczynanie tutaj dyskusji o tym, która z nich jest lepszą aktorką, to sprawa gustu. Dla mnie Meryl i Jessica są skrajnie odmienne, każda jest wybitną aktorką. Zauważyłem jednak, że Meryl (i podkreślam - TO NIE JEJ WINA!) dostaje wszystkie, bądź większość ról, które są przeznaczone dla aktorek w jej wieku (60 plus).
A prawda jest taka, że to nie Meryl jest jedyną genialną aktorką swojego pokolenia, które akurat jest wyjątkowo silne. Po prostu producenci i wielkie wytwórnie mając do wyboru plejadę aktorek idą na łatwiznę i wybierają oczywisty i bezpieczny jednocześnie wybór. Gdyby dać innym aktorkom szanse na wielkie produkcje (w sensie nazwisk) z pewnością też byłyby obsypywane nagrodami.
Na hegemonii Streep cierpią inne aktorki, które nie mają tyle szczęścia i przypadają im zwykle role, które Streep odrzuciła.
Duży ekran nie daje ostatnio szans Jessice na pokazanie wachlarzu jej możliwości - rękę wyciągnął Ryan Murphy i stąd właśnie American Horror Story jest tak genialne. Cały czas liczę, że zobaczę jeszcze Jessikę w dużej roli kinowej.
Podobnie w przypadku Glenn Close (niedocenionej za wybitną rolę w filmie "Albert Nobbs") Sigourney Weaver (i Avatar 2 i 3 mnie nie zadowolą). Cieszę się z Sally Field, która zbiera świetne recenzje za Lincolna. Może to początek zmian?
Zarówno Close, Lange, Weaver czy Field otrzymały świetne scenariusze właśnie ze srebrnego ekranu i tam, z braku propozycji z Hollywood postanowiły się realizować.
Dla przypomnienia:
Glenn Close - Damages
Sally Field - Brothers and Sisters
Sigourney Weaver - Political Animals
Jessica Lange - American Horror Story
Zgadzam się!
Glenn jest wybitna jak i pozostałe wymienione aktorki. Każda z nich zagra każdą rolę, ale Meryl i Meryl i Meryl... ciągle to samo. Każda z nich już niczym nie musi udowadniać, ale trzeba o nich pamiętać tez...
Cenię sobie Jessicę Lange bardzo, ale to naprawdę bardzo. Dopiero co zapoznaję się z jej filmografię ale kilka razy rzuciła mnie już na kolana, jednakże nie mogę zgodzić się z tym, iż Meryl Streep uprawia monopol czy hegemonię. W ocenie częstotliwości obecności aktorek na wielkim ekranie powinniśmy wziąć kilka czynników:
-chęć udziału aktorki w projekcie
-sposób w jaki wypada na castingu (tak tak, nawet taka Steep musi zawalczyć o rolę)
-sposób wyobrażenia danej postaci przez reżysera
-kwestie scenariuszowe
Jest bardzo wiele przykładów w świcie kina, gdzie to aktorki odpadały w przedbiegach ponieważ nie zachwyciły reżysera już na samym castingu, tudzież reżyser uznał że aparycja aktorki nie nadaje się do postaci o którą się ubiega. Ewentualnie one same uznały, że scenariusz jest za słaby jak na ich wymagania i możliwości. Co za tym idzie to nie wina Streep. Owszem można potraktować wybór jej osoby jako bardzo zachowawczy, ale nie ma co się temu dziwić. Streep operuje bardzo szerokim wachlarzem umiejętności i mogłaby się wcielić w każdą rolę. Nie bez powodu w Hollywood krąży kąśliwa pogłoska, że po Craigu to właśnie ona zagra Bonda. Takie są realia i choć cenię każdą w wymienionych pań, to osobiście nie dziwię się faktowi iż nie są aktorkami pierwszego wyboru. Zresztą sama tegoroczne Saturny pokazały co nieco. Lange będąca laureatką dwóch Oscarów przegrała z mało znaną Laurie Holden, która tak by the way jest również rewelacyjną aktorką, a która też nie ma wzięcia w branży mimo swojego jeszcze młodego wieku (43 lata to wiek w którym można niezłą karierę rozkręcić).
Po pierwsze nigdzie nie napisałem, że to wina Streep!!!! To kwestia producentów i pieniędzy, jakie idą za danym nazwiskiem.
Dla przypomnienia: Zauważyłem jednak, że Meryl (i podkreślam - TO NIE JEJ WINA!) dostaje wszystkie, bądź większość ról, które są przeznaczone dla aktorek w jej wieku (60 plus)".
Po drugie zapewniam Cię, że dzisiaj Streep nie musi chodzić już na żadne castingi.
Szperając w sieci znalazłem celną wypowiedź Susan Sarandon z 1989 roku dla Chicago Tribune. To tylko potwierdza to, o czym napisałem. Już w 1989 roku coś było na rzeczy.
"It`s not that Susan Sarandon is jealous of Meryl Streep, it`s just that she wishes that every now and then she`d get a script that Streep hadn`t already passed up. ``Everything goes to Meryl first. It`s the law,`` says Sarandon in the March issue of Fame magazine. ``I am one of those who think Meryl is a great actress. I don`t elevate her to the goddess level, but she does get first crack at all the women`s roles. If other women had the same shots she`s had, they could equal her.`` But it appears the rivalry between the two women also exists on a more personal level. ``If her household runs as perfectly as her press would have us believe, I`ll slash my throat,`` Sarandon says.
http://articles.chicagotribune.com/1989-03-12/features/8903260265_1_richard-burt on-risky-business-meryl-streep
dla mnie Meryl Streep to wykreowana popelina na usługach lobby żydowoodzkiego, zgadzała grać się w filmach propagandowych żydów amerykańskich szkalujących Polaków i tak to działa a jak jej dali jakąś nagrodę to jej "talent" jest zawszy popierany ... przecież dostała nagrodę. Nie zapominajmy że nagrody to celowe działanie ludzi którzy na tym robią kasę nic poza tym.
Holocaustu jeszcze nie miałam okazji widzieć, więc się nie wypowiem. Choć przyznam, że teraz mam kolejny powód by w końcu po niego sięgnąć, zaciekawiłeś/aś mnie.
Nie zmienia to jednak faktu iż uważam, że chyba trochę przesadzasz...
nic podobnego to serial zrobiony celowo do promowania jakoby Holocaust dotyczył żydów a tak nie jest. Jeśli uważasz, że przesadzam to znaczy że nie masz rozeznania w temacie i mało wiesz.
Jak już napisałam Holocaustu nie widziałam, więc przemilczę tę kwestię do momentu, w którym będę mogła cokolwiek na jego temat powiedzieć.
Coś w tym jest. Pamiętam dowcipy o Meryl, że gra jak pozbawiony emocji toster i jest w swojej grze niemal nieludzka. Tak mówiono o niej w latach 90-tych. Dlatego aby nieco ocieplić swój wizerunek zaczęła grać w filmach bardziej lekkich i komediowych.
Moim zdaniem to głównie kino cierpi na obsadzaniu Meryl w dużej liczbie filmów. Nie zawsze jestem pewien, że nikt inny nie zagrałby lepiej.
Ale której to roli zagranej przez Streep po 60-ce mogą zazdrościć jej rówieśniczki?
Przecież od lat Streep gra w bardzo przeciętnych filmach - "Dwoje do poprawki", "Mamma mia", "To skomplikowane" czy "Żelazna dama" nijak się mają do interesujących pozycji z jej filmografii z lat 80-tych, to są po prostu kinowe średniaki, koleżanki mogą pozazdrościć co najwyżej gaży :D.