Zdaje się, że ta cała obsada padła na pysk i błagała o darmową role w takim filmie z Dylanam. Nie ma się w sumie co dziwić skoro na co dzień otrzymują tak motywujące scenariusze w których mają grać roboty, hobbitów i inne pierdoły. Więc muszą się cieszyć kiedy jest szansa zagrać człowieka, który ma coś opowiedzieć, ma problemy, żartuje i cierpi.
Sam film to dość niespotykany obraz, bardziej przypominający sztukę niż film. Dzieje się wiele, ale trzeba to sobie dopowiedzieć. Muzyka świetna może pokaże nawet komuś młodemu kim jest Bob Dylan (ale bym sie nie spodziewał). Sytuacja polityczna niezbyt wywindowana, raczej jutrzejsza albo już dzisiejsza. Wada jest taka, że nie da sie chyba wracać zbyt często do tego filmu.